poniedziałek, 24 listopada 2014

Porozmawiajmy o uczuciach: samotność i miłość.

Dzisiaj post będzie nieco trochę inny. Chciałabym wam opisać moją samotność, która męczy mnie odkąd właściwie się urodziłam. To właściwie nie do końca jest samotność bo wiadomo człowiek ma zawsze kogoś przy własnym boku, ale nawet gdy przebywam w tak ''ogromnym'' tłumie czuję się cholernie samotna, odrzucona, przygnębiona. Często z tego powodu płaczę, pytają się mnie dlaczego, co się dzieje. Ja nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, myślę, że odpowiedź jest gdzieś tam w środku.
Od dziecka byłam inna, ale nie przez to, że chciałam być taka. Nie lubiłam się bawić z innymi dziećmi – bałam się, że mnie wyśmieją, pociągną za włosy, albo coś do nich przyczepią bo nie raz tak mi robiono. Przez to właśnie płakałam i uważano mnie za słabeusza, ale nie uważam by łzy były czymś wstydliwym, a wręcz przeciwnie; to oznaka odwagi oraz własnego człowieczeństwa. Tego dobrego na szczęście. Według mnie każdy ma taką słabą chwilę i musi się porządnie wypłakać, nawet jeśli uważa się za pieprzonego cwaniaczka i ma w gdzieś takich słabeuszy. Czasami mam ochotę dać w pysk takim osobom co znęcają się nad innymi, czy to ich wina, że są słabsi? Oni też na pewno czują się samotni.
Ale... po jakimś czasie mi to ustało. Nie czuję się taka samotna jak kiedyś, wiele zrozumiałam, jestem całkiem inną osobą, znam swoje wartości. Mam przyjaciół, którzy zawsze mnie pocieszą i mogę się do nich przytulić bo najbardziej tego właśnie potrzebuję. Oni nie odepchną, ale przytulą, zrozumieją, a jeśli trzeba nie zapytają się co się stało, ale przemilczą. Wiele razy ich też krzywdziłam, często mówiłam im, że ich wcale nie potrzebuję, nienawidzę i mam ich gdzieś uczucia, a to przecież nie prawda. Ile razy było tak, że to czuję tak naprawdę inaczej wypowiadam... a potem ranię innych. Tak wiem doskonale iż to boli.
Mam swoją ukochaną rodzinę, przyjaciół, znajomych i jego... ukochanego pomimo tego, że nie jestem z nim, a go kocham to codziennie z nim rozmawiam. Jestem szczęśliwa, że jestem przy jego boku chociaż tak naprawdę jest wielka przepaść. Jestem szczęśliwa, że mogę być przy nim nie ważne jakby było. Jestem szczęśliwa, że on uśmiecha się do mnie chociaż boi się iż ktokolwiek to zauważy. Wiesz jak cię nazwę? Moja malutka miłość. Będziesz w moim sercu do końca i nie ważne co się stanie. Choćbym nie wiadomo jaką głupotę zrobiła i tak będę coś do ciebie czuła.
Nie musisz wcale mnie kochać. Nie jestem zła oto, nie mam pretensji. Ważne, abyś był. Miałam dla kogoś żyć, uśmiechać się, a nie wspominać ciągle złe dni. Nie chcę by moje serce zamarzło i pękło. Nie mam takiej nadludzkiej mocy by wymazać swe uczucia do ciebie.

Pamiętam ten dzień w, którym pierwszy raz cię zobaczyłam: maleńki chłopiec co boi się wszystkiego. Bałeś się nawet odezwać, cokolwiek zrobić, aby nie wyjść na głupka przed innymi. Na początku chciałam cię znienawidzić, ale nie potrafiłam. Teraz się cieszę z każdego dnia kiedy przebywasz z ze mną. To naprawdę jest wielkie szczęście i trzymam go tylko dla siebie. Wiem, że nigdy nie przeczytasz moich wpisów na bloga, ale on nie powstał dla ciebie lecz dla mnie. Nie dbam o to. Wiesz co ? Cieszę, że jesteś, że żyjesz. I to, że cię mam.  


A wy co sądzicie o swojej samotności? Co sądzicie o ludziach, którzy są samotni z wyboru? i o miłości, która nie ma początku, ani końca? 

sobota, 22 listopada 2014

Blog: drugie życie, przyjemność czy cholerny obowiązek?

Witajcie.
Tak sobie rozmyślałam ostatnio nad sobą i doszłam do wniosku co mnie poniosło, aby stać bloggerem, który tworzy własny fan fiction. Nie zrobiłam to ze względu na to iż stało się popularne w Internecie lecz dla siebie, potrzebowałam czegoś co wręcz pochłonie mnie całkowicie. Coś w czym totalnie się zakocham i owszem się tak stało bo na moim koncie już będę mieć trzy blogi z opowiadaniami. Jeden już posiadam, a dwa następne są w przygotowaniach.
Od zawsze uwielbiałam pisać wiec sądziłam, że idę dobrą drogą. Nie żałowałam czasu, którego poświęciłam, ani nie porzuciłam swoich postaci co wymyśliłam, według mnie są wyjątkowi na swój sposób. Gdy zakończyłam swój pierwszy blog (oficjalnie jeszcze nie) to bardzo się cieszyłam, że potrafiłam coś wreszcie ukończyć, a nie porzucić jak większość bloggerów to robi: pobawią się i zostawiają. Dla mnie to głupota po prostu.

Wybrałam tematykę mangi&anime oraz fantastykę. Nigdy nie pisałam romansu czy horroru, nie podobało mi się chociaż czasami sama przeczytam takową książkę, ale widok krwi powodował iż robiło mi się natychmiast niedobrze. Nie potrafiłam tego zahamować, ani stłamsić tego uczucia. Ostatecznie zakończyło się tym iż zrobiłam kolejny blog gdzie publikuję hafty oraz ciekawostki z mojego życia. Bardzo cieszę, że przy pierwszym poście tak bardzo spodobały się wam moje hafty. Każdy jest inny i ma to ''coś'' kto się tym zachwyci.


Z haftów pokażę wam piwonię, która mi się osobiście bardzo podoba. Ma przyjemne, żywe kolory :)





A wy blogujecie z jakiego powodu? Z przyjemności czy z popularności? :) 
Zapraszam do dyskusji. 

czwartek, 20 listopada 2014

Pierwsza notka czyli otwarcie bloga :)

Otwarcie bloga.
Wreszcie po długim czasie założyłam bloga. Sama nie wiedziałam czy to zrobić bo przecież w sieci tyle tego jest, ale zaryzykowałam i nie żałuję. Na tym blogu będę pisać właściwie o prawie wszystkim czego dotyczy mnie oraz mojej pasji czyli hafciarstwa. Uwielbiam to robić i często to robię, nie raz obrazem muszę się ''męczyć'' z miesiąc, aby był w miarę zadowalający efekt, oczywiście będę wszystko pokazywać, ale to w swoim czasie. Hafty są przed prasowaniem :)